wtorek, 25 lutego 2014

Seminarium z Patrycją Kowalczyk

Kolejny raz miałam przyjemność spędzenia dwóch dni w towarzystwie jednej z najwybitniejszych osób w psim świecie - Patrycji Kowalczyk. Dwa dni mogłyśmy się wraz z Codą kształcić w dziedzinie psich sztuczek i OBIjania. Dla Cody nie były to dni, gdy rozpiera ją energia. Podczas seminarium była jakaś inna. Może nagły spadek formy? A może była zestresowana podróżą? W każdym bądź razie szybko się męczyła. Po jednej 20 min sesji była już skora do położenia się i pójścia spać. 



Sobotę poświęciłyśmy na wskazówki i trochę praktyki dotyczące aportu (to u nas co prawda mocno kuleje :P) i jesteśmy w trakcie nauki trzymania koziołka.


W czasie seminarium Coda poznała swego przyrodniego brata Enzo, z którym mogła się lepiej zapoznać podczas przerwy między jedną turą, a drugą, którą rodzeństwo spożytkowało na bieganiu w kółko i niespodziewanej kąpieli w jeziorze :)


Po seminarium udałyśmy się na spacer po wrocławskim Parku Południowym wraz z moją koleżanką Olą i jej suczką Daisy. Spacerowałyśmy do zmroku. Nocleg odbyłyśmy u mojego wujka na na luksusowym osiedlu. Choć raz poczułyśmy się jak stworzenia z miasta :)

W niedzielę praktykowałyśmy cofanie na przedmioty, krzyżowanie łap, multiple i wkładanie miski w miskę. Miejmy nadzieję, że uda nam się to ogarnąć i w najbliższym czasie możecie liczyć na filmik!

Wszystkie zdjęcia wykonane przez właścicieli Enza, których serdecznie pozdrawiamy :)


sobota, 22 lutego 2014

Weekend w Wiśle ♥

Poziom wzajemnego zaufania wzrasta z dnia na dzień. By nasza trójka (ja+Coda+Lady) jeszcze bardziej się rozumiała postanowiłam w zeszły weekend wyjechać do domku letniskowego w górach,  w Wiśle. Śniegu-masa, czyli genialne warunki na super zabawy i ćwiczenie samokontroli, obi, sztuczek. Domek nasz znajduje się w jakiejś dziurze w środku lasu, gdzie rano w godzinach 4:00/5:00 możemy ujrzeć stado saren przemierzających naszą polanę. Nasza sobota i niedziela wyglądały mniej więcej tak: pobudka, spacer,  śniadanie,  spacer,  3 godziny odpoczynku (bo Pańcia poszła pojeździć na snowboardzie), obiad, trening (samokontrola, obi,  sztuczki), zdjęcia,  chwilę zabaw na śniegu i do domu grzać się przy kominku :3 Cudowny klimat. Sęk w tym, że w domku nie ma kaloryferów i jedyne źródło ciepła to kominek. Można całe wieczory siedzieć i wpatrywać się w ogień. Coda co wieczór kładła się obok mnie i podziwiałyśmy płomienie razem. W niedzielę wyszłyśmy na spacer do lasu. Weszłyśmy głęboko w gąszcze, po czym Coda zniknęła mi z pola widzenia. Spanikowałam i zaczęłam drzeć się na pół lasu "Coduś! Chodź do mnie!", w końcu ją ujrzałam. Pędziła do mnie niczym strzała z nieznanym mi dotąd bezpańskim frisbee. Biedna psina, ma tak złą Pańcię, że ta nie pozwala jej bawić się frisbiaczem i nieszczęsne szczenię samo musi upolować talerz, by zaspokoić swe potrzeby :( 



 Więcej zdjęć już dziś po godzinie 22 na Nala Dogography :)
Na chwilkę obecną plany na wakacje mamy bardzo obszerne; frisbee, startersy, agility... Jednym słowem: "Wakacje pod znakiem Annówki!". Mamy też zamiar zrobić prześwietlenie bioderek i łokci. W planach także jest spotkanie na jednej z wystaw codaczkowej mamy oraz Pani Hodowczyni.

A już za miesiąc do Spodka na Międzynarodówkę.. Stres daje się we znaki kiedy tylko o tym myślę. Ale cóż, żyje się raz. Korzystamy z tego co jest teraz! :)

Kolejny post będzie na temat naszego kolejnego seminarium z Patrycją oraz o nowej koleżance Cody i starej znajomej Lady- Daisy, cavalierce. 

Pozdrawiamy całe grono naszych czytelników i zachęcamy do komentowania, obserwowania !

♥♥♥

sobota, 1 lutego 2014

Annówkowe wrażenia

Przepraszam, że dopiero teraz wrzucam tak bardzo zaległego posta, jednakże ostatnimi czasy nie mam ochoty, by siedzieć przed komputerem. Odkąd ferie się rozpoczęły spędzam z dziewczynami 24 na dobę. Te  dwa tygodnie można określić jako magiczne, bo Annówka ♥ Aktualnie czas spędzamy głównie na klikaniu, agilitowaniu i obikowaniu. Do naszej sztuczkowej listy dołączyły dwie nowe pozycje: cofanie "COF,COF,COF" i kładzenie pyszczka na podłogę lub wskazane przedmioty "head". 

Ale post miał być o Annówce, no nie? 

Wyjechaliśmy w piątek (24 stycznia) w godzinach popołudniowych. Trasa miała nam zająć 5 godzin, ale z powodu GPSa, który zamiast do Annówki miał genialny plan, by wywieźć nas nad Bałtyk, nasza trasa zajęła 7 godzin, jak nie więcej. Gdy weszłam Pensjonatu ujrzałam siedem Bordusiowych mordek i jedną Goldenową. Byłam w siódmym niebie... Borderkowym niebie. 
Szybko zaaklimatyzowałyśmy się w nowym miejscu i poszłyśmy spać. Co z tego, że w pokoju był nasz kennel, jeden z największych na polskim rynku? Co z tego, że w kennelu leżał kocyk i super duże posłanie, skoro można się cisnąć z pańcią na jednym łóżku! I tak też minęła nam pierwsza noc.
Rano przybyła nasza współlokatorka - Kinga. Zdążyłyśmy się tylko poznać w biegu, gdyż ta spieszyła na agilitowe zajęcia. Poszłyśmy na "poranne siusiu", następnie dałam Codzie jeść i sama zeszłam na dół by coś spożyć. Po godzinie musiałyśmy się zebrać, weszłyśmy do samochodu i pojechałyśmy na ujeżdżalnie. Ćwiczyłyśmy w grupie z wujkiem Cody - Piratem i Annówkową pięknością- Cashem. Każdy miał dwa wejścia po kilkanaście minut. Coda jak na dzidzię radziła sobie całkiem nieźle. Wiem, że czeka mnie jeszcze dużo pracy by dorównać chociażby Codulczakowemu wujkowi. 
Po powrocie miałyśmy czas, by bliżej poznać się ze współlokatorami (Kingą, Kluską i Fidem). W Klusce- Bernusiu- urzekł mnie jej spokój i zrównoważenie, jednakże jeśli przyjdzie co do czego, to dostaje takiego napędu na cztery łapy, jak mało który pies. Coda zapewne zapamięta ją jako "ta, z którą tak cudownie mi się spało, gdy człowieki wychodziły coś zjeść". Widać było, że Coda ciut tęskni za Lady, jednak okazało się, iż na Startersach przebywa z nami również Emilka z Primem - Spanielem, którego Coda pokochała. W końcu nic tak bardzo nie cieszy, jak ciąganie Spanieluszka za uszy ♥
Poszłyśmy z Emilką i Kingą porobić zdjęcia psiakom podczas zabawy w lesie. 
Oto efekty:
To zdjęcie autorstwa Emilki:
Coda może wydawać się taka troszkę niewyrośnięta, jednakże powolutku zbliżamy się do 47 cm w kłębie!

A to moje zdjęcia:





Następnie przyszedł czas na klikanie, a później troszkę czasu na odpoczynek. 
W niedzielę za to musieliśmy bardzo wcześnie wstać, gdyż rano odbywały się zawody. Szczerze powiedziawszy biegałyśmy poza konkurencją, bo wszystkie psy były średniozaawansowane, a my dopiero zaczynamy. Nie zmienia to mojego nastawienia do agility. Jestem jak najbardziej pełna energii i chęci do dalszej pracy z Codą i już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty w Annówce. 

W marcu czeka nas Międzynarodowa wystawa w Katowicach, nasz debiut w papisiach.

A! Jeszcze jedno! Wczoraj ten przeuroczy BC obchodził swoje 4 urodzinki! STO LAT FIŚKU ♥



Za to Codulczak kończy dziś 7 miesięcy :)