Przepraszam, że dopiero teraz wrzucam tak bardzo zaległego posta, jednakże ostatnimi czasy nie mam ochoty, by siedzieć przed komputerem. Odkąd ferie się rozpoczęły spędzam z dziewczynami 24 na dobę. Te dwa tygodnie można określić jako magiczne, bo Annówka ♥ Aktualnie czas spędzamy głównie na klikaniu, agilitowaniu i obikowaniu. Do naszej sztuczkowej listy dołączyły dwie nowe pozycje: cofanie "COF,COF,COF" i kładzenie pyszczka na podłogę lub wskazane przedmioty "head".
Ale post miał być o Annówce, no nie?
Wyjechaliśmy w piątek (24 stycznia) w godzinach popołudniowych. Trasa miała nam zająć 5 godzin, ale z powodu GPSa, który zamiast do Annówki miał genialny plan, by wywieźć nas nad Bałtyk, nasza trasa zajęła 7 godzin, jak nie więcej. Gdy weszłam Pensjonatu ujrzałam siedem Bordusiowych mordek i jedną Goldenową. Byłam w siódmym niebie... Borderkowym niebie.
Szybko zaaklimatyzowałyśmy się w nowym miejscu i poszłyśmy spać. Co z tego, że w pokoju był nasz kennel, jeden z największych na polskim rynku? Co z tego, że w kennelu leżał kocyk i super duże posłanie, skoro można się cisnąć z pańcią na jednym łóżku! I tak też minęła nam pierwsza noc.
Rano przybyła nasza współlokatorka - Kinga. Zdążyłyśmy się tylko poznać w biegu, gdyż ta spieszyła na agilitowe zajęcia. Poszłyśmy na "poranne siusiu", następnie dałam Codzie jeść i sama zeszłam na dół by coś spożyć. Po godzinie musiałyśmy się zebrać, weszłyśmy do samochodu i pojechałyśmy na ujeżdżalnie. Ćwiczyłyśmy w grupie z wujkiem Cody -
Piratem i Annówkową pięknością- Cashem. Każdy miał dwa wejścia po kilkanaście minut. Coda jak na dzidzię radziła sobie całkiem nieźle. Wiem, że czeka mnie jeszcze dużo pracy by dorównać chociażby Codulczakowemu wujkowi.
Po powrocie miałyśmy czas, by bliżej poznać się ze współlokatorami (Kingą, Kluską i Fidem). W Klusce- Bernusiu- urzekł mnie jej spokój i zrównoważenie, jednakże jeśli przyjdzie co do czego, to dostaje takiego napędu na cztery łapy, jak mało który pies. Coda zapewne zapamięta ją jako "ta, z którą tak cudownie mi się spało, gdy człowieki wychodziły coś zjeść". Widać było, że Coda ciut tęskni za Lady, jednak okazało się, iż na Startersach przebywa z nami również Emilka z
Primem - Spanielem, którego Coda pokochała. W końcu nic tak bardzo nie cieszy, jak ciąganie Spanieluszka za uszy ♥
Poszłyśmy z Emilką i Kingą porobić zdjęcia psiakom podczas zabawy w lesie.
Oto efekty:
To zdjęcie autorstwa Emilki:
Coda może wydawać się taka troszkę niewyrośnięta, jednakże powolutku zbliżamy się do 47 cm w kłębie!
A to moje zdjęcia:
Następnie przyszedł czas na klikanie, a później troszkę czasu na odpoczynek.
W niedzielę za to musieliśmy bardzo wcześnie wstać, gdyż rano odbywały się zawody. Szczerze powiedziawszy biegałyśmy poza konkurencją, bo wszystkie psy były średniozaawansowane, a my dopiero zaczynamy. Nie zmienia to mojego nastawienia do agility. Jestem jak najbardziej pełna energii i chęci do dalszej pracy z Codą i już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty w Annówce.
W marcu czeka nas Międzynarodowa wystawa w Katowicach, nasz debiut w papisiach.
A! Jeszcze jedno! Wczoraj ten przeuroczy BC obchodził swoje 4 urodzinki! STO LAT FIŚKU ♥
Za to Codulczak kończy dziś 7 miesięcy :)