Wracając do tematu, w przerwie podczas której układali torek dla klasy Large poszłam pofrisbować z Codą, gdy po raz -enty dostałam frisbee z powrotem zobaczyłam, że na naszym frisbiaczu są plamki krwi, po czym ciut spanikowałam i zaczęłam oglądać Codakowe poduszki łap, następnie brzuch... Nic. Myślałam, aż w końcu coś mnie podkusiło, by sprawdzić małej ząbki. Otwieram jej pycholka, patrzę, a tam ząbiszon wisi na "ostatniej nitce" : ) Moja mała dorasta ;3 Dziś odbyło się rownież jej pierwsze spotkanie z owcami i kozami w zagrodzie, obok miejsca zawodów. Coda była zachwycona tymi "pokręconymi" białasami, z resztą z wzajemnością, zwierzaki nie odstępowały jej na krok :)
Jako czwarta zawodniczka, startowała nasza pani trenerka z klubu Agility, do którego uczęszczam z Lady. Weszła ze swym Borderem. Prowadziła go bardzo płynnie przez pierwsze 4 przeszkody, po czym coś się z psem stało... Jakby coś mu strzeliło do łebka, zaczął się dekoncentrować, biegał gdzie chciał został zdyskwalifikowany. Pani Lucka (treserka) wkurzyła się, wzięła psa "za fraki" i wyszła z torku ze łazmi w oczach... Smutna sprawa...
Ale dzień jako-tako był fajowy. Zaraz idę na pola z suniami, a gdy wrócę nakarmię Was kolejnym postem, tym razem coś o modzie dla każdego właściciela : ]
Czasami wystarczy najmniejsze rozproszenie i presja ze strony tresera, a nawet najlepiej wyszkolony border zapomni jak wykonać zadanie.
OdpowiedzUsuńBardziej chciałam tu zwrócić uwagę na to, w jaki sposób potraktowała psa pani trener. To raczej oczywiste, że jeśli właściciel nie zluzuje, to pies się nie skupi w 100% ;)
Usuń