poniedziałek, 15 września 2014

Reaktywacja!

Wieje pustkami...
Trzeba to nadrobić!
 
Na początku chciałabym przeprosić zacną sumę 84 obserwatorów i również ludzi, którzy wpadają tu sporadycznie za moją czteromiesięczną nieobecność. Owe zaniedbanie bloga było spowodowane "walką" o lepsze oceny pod koniec ostatniej klasy gimnazjum, cudownym miesiącem spędzonym w Annówce, oraz przeprowadzką do... o tym później :)
 
Dlaczego reaktywacja? Przecież po tak długiej nieobecności można było wszystko zamknąć i dalej beztrosko pląsać przez życie. Nie... Zbyt wiele dla mnie znaczycie! Cudowny jest fakt, że pamiętacie o blogu, piszecie do mnie, daliście mi motywację do napisania tego postu i powrotu tutaj, a jak wiadomo powroty nie są łatwe. Zwłaszcza jeśli jest multum informacji na temat Cody, które musiałabym tutaj umieścić byście mogli być na bieżąco.
 
Maluch już nie jest maluchem, ma już swoje 14 miesięcy. Roczek obchodziła w dzień moich urodzin (1 lipca) w magicznej Annówce. Tak, tak właśnie tam. Najlepsze urodziny jakie mogłyśmy mieć, w gronie osób, które są dla mnie bardzo cenne.
 
W najbliższym czasie planuję wstawić post podsumowywujący nasze wakacje pełne agility, frisbee, z małą nutką tropienia. Szykujcie się na dużą dawkę zdjęć i kilka filmików.
 
Wystukałam, co wystukać chciałam.
 
Póki co musicie nacieszyć się przyczajką :3
 
OFICJALNIE OŚWIADCZAM WIELKI POWRÓT !
 


sobota, 3 maja 2014

Spacerowa majówka

Nasza majówka nie zapowiadała się zbyt ciekawie. Los wróżył nam lenistwo, brak seminariów, wystaw czy innych imprez, aczkolwiek okazało się, że jest to jeden z lepszych okresów tego roku.

Łącznie w czwartek oraz piątek przespacerowałyśmy dobre 40 km. 1 maja wybrałyśmy się na działkę babci, na grilla oraz w celach socjalizacyjno-towarzyskich. Coda oraz Lady wybiegały się trochę, jednak po kilkunastu minutach szalonego biegu trzeba było je przypiąć, ze względu na bezpieczeństwo zarówno psich nosów jak i kiełbasek :)

Nie miały z tym najmniejszego problemu ;)

Piąteczek okazał się dniem ciekawszym. Wybrałyśmy się na spacer organizowany przez właścicielki Gajki oraz Kory, który miał miejsce w okolicach Głubczyc. Po 10 pojawiłyśmy się na miejscu Coda miała czas, by się zaaklimatyzować i odpocząć po nielubianej jeździe samochodem.
Po jakimś czasie zaczęli zjeżdżać się uczestnicy spaceru wraz z podopiecznymi i ogarniętą grupą ruszyliśmy ku "przygodzie"!
Tereny były przepiękne, a towarzystwo psiarz, czyli najlepsze pod słońcem :)
Pogoda - moim zdaniem - była w sam raz na długi spacer, nie było upału, czy też mrozów. Coda (najmłodsza z grupy) była lekko aspołeczna, próbowała dorównać starszym, ale skończyło to "pościgiem" za maluchem :)


Mieliśmy okazję podziwiać piękno na granicy polsko-czeskiej. Otaczające nas wtenczas pola, lasy, czy też zbiorniki wodne nie są dla mnie i Cody codziennością. Bardzo podobał mi się spacer z psem na takich terenach.


Natknęliśmy się na kilka trudniejszych wejść i zejść. Mijaliśmy także lisią norę i "wystrzyżone" przez bobry dolne partie drzew. Nic jednak nie sprawiało psiakom takiej frajdy, jak beztroskie bieganie w zieleninie :)


Mój krokomierz ocenia ten spacer na jakieś 14 km... Ale czy ja wiem... Tak, czy inaczej część z nas została na ognisku. Miałam czas na załapanie kilku wskazówek dotyczących zachowań psów.

Ogółem bardzo pozytywnie odbieram to wydarzenie i jestem otwarta na takie propozycje w przyszłości.


środa, 16 kwietnia 2014

Agility z Iwoną Gołąb!

12-13.04 odbywało się seminarium z Iwoną Gołąb, na którym obowiązkowo musiałyśmy się pojawić, gdyż zaczynamy biegać po torku. Potrzebowałyśmy motywacji, mocnego kopa, oraz kogoś, kto przekaże nam istotną wiedzę. To był strzał w dziesiątkę! Aczkolwiek intensywność i wkład w weekendowe agilitki są odczuwalne do teraz w postaci bólu w mięśniach :)

W sobotę zjawiłyśmy się z minimalnym opóźnieniem. Iwona już tłumaczyła na czym polega cały tor. Po kilku teamach nadeszła nasza kolej, pobiegałyśmy troszkę, po czym doszłam do wniosku, iż agility to nie znowu taka prosta sprawa, gdy pracuje się z szczeniakiem-torpedą... 
Nasze przebiegi składały się głównie z tuneli i stacjonat. Nie było problemów z wbieganiem do tuneli, czy skakaniem, ale wiem że musimy popracować nad bieganiem prostych, podążaniem za ręką oraz ciasnymi skrętami.

 Za filmik dziękujemy Natalii Niepsuj

Ośrodek był naprawdę na 5 z plusem. Dużo przestrzeni, pól dookoła oraz domek z dość wysokim standardem. Zostałyśmy przydzielone do pokoju z niesamowicie ciekawym teamem: Justyną i jej cudownym Borderem "hop siup do przodu!" - Teo.

W niedzielę Iwona pokazała, co oznacza prawdziwe agility i przedstawiła nam tor składający się z 16 przeszkód, których za pierwszym razem "nie ogarniesz" :). Na pierwszym przebiegu kilka razy ćwiczyłyśmy przeszkody od 1 do 2. Pewnie pomyślicie "ale one są słabe!", o nie, nie... nie chodzi tu o poziom, a o to jak wysoko Iwona "podniosła poprzeczkę" już przy pierwszych dwóch przeszkodach. Nawet osoby bardziej zaawansowane niż my ćwiczyły 1 i 2 po kilka razy.
Następnie poćwiczyłyśmy strefki, obiad i dłuuuga droga do domu.

Podsumowując, seminarium bardzo dobrze zorganizowane, towarzystwo przemiłe, psy cudowne, a prowadząca motywuje i przekazuje wiedzę w trafny sposób.

 Bardzo dziękujemy za możliwość udostępnienia tej trafnej grafiki! :)
autor: Yuvata



Zdjęć niestety brak, skupiłam się bardziej na seminarium i zapomniałam o aparacie :(

piątek, 28 marca 2014

Zanim pomyślisz o Border Collie

Od kilku tygodni na facebooku i blogach pojawiają się wpisy na temat "borderowego szału", by postarać się rozprzestrzenić ten temat postanowiłam sama wstawić post o takiej tematyce z mojego punktu widzenia. 

Coraz więcej osób patrzy na borderki jak na psy idealne, bez skazy. "Border to pies - ideał. Jest niczym zabawka, z której w chwili naszego "lenia" możemy wyjąć baterię i odstawić pieska na półkę" - taką ideologię utworzyli sobie w głowach ludzie, którzy nie posiadają żadnej wiedzy kynologicznej, a kupują BC "bo tak fajnie skacze". Dla osób bardziej doświadczonych w tych sprawach może wydawać się to nieprawdopodobne, ale niestety spotkałam się z sytuacją, gdzie pewna osoba zaczęła ze mną znajomość od zdania "Też chcę kupić sobie Border Collie, one od szczeniaka potrafią łapać frisbee w locie, znają dużo sztuczek i mkną jak strzała po torze agility bez punktów karnych."  
Byłam baaardzo zaskoczona. Na moje pytanie "Ale skąd one znają te sztuczki?" odpowiedzi nie uzyskałam... Zabawne, pies, który przychodzi na świat nie potrafiąc nawet otwierać oczu już potrafi kilka sztuczek. ŁAAAŁ... Jak znajdziecie takiego, to z chęcią go obejrzę. 

"Przecież BC jest najlepszy! Cudowny! Pies dla każdego!" BZDURA! 
Każdy pies jest cudowny, czy to rasowy, czy nawet ten Burek idący z panią Stasią, którego mijałaś/łeś idąc dziś rano do szkoły/pracy.

Decydując się na KAŻDEGO psa obarczamy się odpowiedzialnością na całe jego życie, które trwa czasem ponad 10 lat. Wasz borduś nie zawsze może być zdrowy. Kupując szczeniaka musimy pogodzić się z opcją, że maluch może posiadać jakąś chorobę np. "popularną" wśród borderów dysplazję, czy też anomalię oczu collie. Biorąc pod swój dach szczenię z predyspozycjami do agility/frisbee zdarzają się ludzie, którzy po informacji, że pies ma dysplazję szukają mu innego domu. Tu chciałabym pochwalić Asię Korbal, która zachowała się jak wzorowy właściciel BC i wciąż pracuje z borderem - Fidem, który niestety ma w.w przypadłość, zwłaszcza że Fido jest z miotu, przy którym myślano o sportowej przyszłości. 
Będąc hodowcą powinniśmy zwrócić uwagę na osoby, którym szczenięta powierzamy. Każdy potencjalny właściciel potrafi "świecić oczyma" i wmawiać nam "jak to on cudownie zajmie się szczeniaczkiem".

Border Collie nie jest łatwą rasą. Każdy właściciel wie, że nie jest prostą sprawą wykształcenie u takiego borderka kolokwialnych "ON" i "OFF".

Żeby nie było samych suchych faktów podam Wam sytuacje z mojego życia wzięte.
Osobiście miałam małe problemy z Codą. Mała była dość nadpobudliwa. Bardzo się ekscytowała. Miała momenty, gdzie nie potrafiła nad sobą zapanować. Całe szczęście poradziłam sobie z tym sama. Większość załatwiły ćwiczenia z samokontroli. Coda wycisza się gdy jest na to czas, a pracuje również gdy jest to potrzebne. Wychowanie BC nie jest łatwe.

Trzeba pamiętać, że bordery to rasa pracująca. Warto zastanowić się kilka razy nim chociażby zaczniemy szukać hodowli, bo "piękne szczenięce oczka" mogą nam przyćmić wady w.w. rasy.



poniedziałek, 24 marca 2014

Codziak - Mistrz Weekendu :)

Wypadałoby wytłumaczyć dlaczegoż to nazwałam ten post w taki sposób,  jednak potrzymam Was w niepewności i najpierw opowiem co robiłyśmy w sobotę.

Wstałyśmy, spakowałyśmy się i ruszyłyśmy na jedyne w swoim rodzaju "Warsztaty tematyczne-Motywacja" organizowane przez Patrycję Kowalczyk. 
W pierwszej części warsztatów mogliśmy dowiedzieć się jakie smaki najlepiej kupować psu, a jakich unikać.  Patrycja wraz z Sorinem zaprezentowali nam kilka ćwiczeń motywacyjnych na jedzenie. Następnie każdy uczestnik z psem podchodził do prowadzącej, tłumaczył swój problem, który Patrycja rozwiązywała pokazując ćwiczenie niwelujące niepożądane zachowanie. Byłam pewna, że Coda będzie się bardzo rozpraszać z powodu upału i dużej ilości psów,  ale myliłam się. Była super skupiona i nie zwracała uwagi nawet, gdy Patka wyciągnęła Sorina i zaczęła rzucać piłkę. Zdjęć z zajęć jeszcze jako-tako nie mamy (powinny się pojawić w tygodniu), ale Marta od Psikuta i Frugo porobiła nam zdjęcia w lesie.






Prawda, że dziewczyna ma talent?! Zdjęcia są fantastyczne :)

Przechodząc do najważniejszego punktu weekendu... Wystawa Międzynarodowa w Katowicach! 
W skrócie: dużo stresu, duże opóźnienie (jakieś 2,5 godziny), tłum ludzi. Musieliśmy się przeciskać między ludźmi,  by dojść do naszego ringu. Cały czas podchodziły jakieś dzieci i zaczynały głaskać Codę, która była już wyczesana i gotowa do wejścia na ring. Mieliśmy całkiem niezłą grupę wsparcia :) Zaskoczyła mnie również grupa "fanów" Cody, którzy bez problemu rozpoznali ją w tłumie i czytają naszego bloga, pozdrawiamy Was :) 
W klasie szczeniąt, suczek miałyśmy mieć dwie rywalki, jednak nasza rywalka z hodowli True Story się nie pojawiła. Przeciwniczka Cody była wystawiana przez profesjonalnego handlera, a Coda miała tylko mnie. Byłam pewna, że nam się nie powiedzie. Znów się myliłam,  lok. I. W porównaniu szczeniąt BC konkurowaliśmy z psem z hodowli Q'Celtic po tym samym ojcu, co Coda (z tego samego miotu, co poznany przez nas na seminarium we Wrocławiu border-Enzo). I tak jakoś wyszło,  że wygrałyśmy. Sezon szczeniaczkowy zakończyłyśmy z tytułem "Najlepsze Szczenię w Rasie" i lok.I !




Zdjęcia wykonane także przez właścicielkę Psikuta i Frugo.

wtorek, 11 marca 2014

Sto lat Lejduniu!

W dniu wczorajszym Lady obchodziła swoje 7 urodziny. Aż nie do wiary, że tyle ze mną jest. Czasem zastanawiam się gdzie ten czas przeleciał? Przecież nie dawno odbierałam ją od matki. Fakt faktem, Lady jest z pseudo. Jeszcze kilka lat temu nie było o tym głośno, więc nie jest to moją winą. Dopiero jakiś rok temu uświadomiłam sobie, że mój Spaniel to tak na prawdę kundel. Jednak widać, że większość cech zewnętrznych i wewnętrznych ma ze Spanieluszka.

To zdjęcie rocznej Lady :)

Rok temu także straciła słuch z powodu niewyedukowanego weterynarza, który (nie oszukujmy się) był do bani. Lady radzi sobie na co dzień w domu i na spacerach. Pomaga jej w tym Coda, która nie wiedzieć skąd zaczęła ją do mnie przyprowadzać, gdy Lady odbiegnie za daleko. Tak, przyprowadzać, a może lepsze określenie to "przyciągać"? Wygląda to tak: Lady biegnie, Coda ją dogania, chwyta za kark i "zaciąga" w moją stronę. Szczerze powiedziawszy nauczyła się tego sama. Taaaaki mądry Bołdeł <3

Zapraszam na krótki filmik o solenizantce:
>>KLIK<<

Śledźcie nas, gdyż nie długo opowiem Wam o naszych przeprowadzkowych planach w daleki świat. Tam gdzie łapa polskiego Bordera nie stanęła.

wtorek, 25 lutego 2014

Seminarium z Patrycją Kowalczyk

Kolejny raz miałam przyjemność spędzenia dwóch dni w towarzystwie jednej z najwybitniejszych osób w psim świecie - Patrycji Kowalczyk. Dwa dni mogłyśmy się wraz z Codą kształcić w dziedzinie psich sztuczek i OBIjania. Dla Cody nie były to dni, gdy rozpiera ją energia. Podczas seminarium była jakaś inna. Może nagły spadek formy? A może była zestresowana podróżą? W każdym bądź razie szybko się męczyła. Po jednej 20 min sesji była już skora do położenia się i pójścia spać. 



Sobotę poświęciłyśmy na wskazówki i trochę praktyki dotyczące aportu (to u nas co prawda mocno kuleje :P) i jesteśmy w trakcie nauki trzymania koziołka.


W czasie seminarium Coda poznała swego przyrodniego brata Enzo, z którym mogła się lepiej zapoznać podczas przerwy między jedną turą, a drugą, którą rodzeństwo spożytkowało na bieganiu w kółko i niespodziewanej kąpieli w jeziorze :)


Po seminarium udałyśmy się na spacer po wrocławskim Parku Południowym wraz z moją koleżanką Olą i jej suczką Daisy. Spacerowałyśmy do zmroku. Nocleg odbyłyśmy u mojego wujka na na luksusowym osiedlu. Choć raz poczułyśmy się jak stworzenia z miasta :)

W niedzielę praktykowałyśmy cofanie na przedmioty, krzyżowanie łap, multiple i wkładanie miski w miskę. Miejmy nadzieję, że uda nam się to ogarnąć i w najbliższym czasie możecie liczyć na filmik!

Wszystkie zdjęcia wykonane przez właścicieli Enza, których serdecznie pozdrawiamy :)


sobota, 22 lutego 2014

Weekend w Wiśle ♥

Poziom wzajemnego zaufania wzrasta z dnia na dzień. By nasza trójka (ja+Coda+Lady) jeszcze bardziej się rozumiała postanowiłam w zeszły weekend wyjechać do domku letniskowego w górach,  w Wiśle. Śniegu-masa, czyli genialne warunki na super zabawy i ćwiczenie samokontroli, obi, sztuczek. Domek nasz znajduje się w jakiejś dziurze w środku lasu, gdzie rano w godzinach 4:00/5:00 możemy ujrzeć stado saren przemierzających naszą polanę. Nasza sobota i niedziela wyglądały mniej więcej tak: pobudka, spacer,  śniadanie,  spacer,  3 godziny odpoczynku (bo Pańcia poszła pojeździć na snowboardzie), obiad, trening (samokontrola, obi,  sztuczki), zdjęcia,  chwilę zabaw na śniegu i do domu grzać się przy kominku :3 Cudowny klimat. Sęk w tym, że w domku nie ma kaloryferów i jedyne źródło ciepła to kominek. Można całe wieczory siedzieć i wpatrywać się w ogień. Coda co wieczór kładła się obok mnie i podziwiałyśmy płomienie razem. W niedzielę wyszłyśmy na spacer do lasu. Weszłyśmy głęboko w gąszcze, po czym Coda zniknęła mi z pola widzenia. Spanikowałam i zaczęłam drzeć się na pół lasu "Coduś! Chodź do mnie!", w końcu ją ujrzałam. Pędziła do mnie niczym strzała z nieznanym mi dotąd bezpańskim frisbee. Biedna psina, ma tak złą Pańcię, że ta nie pozwala jej bawić się frisbiaczem i nieszczęsne szczenię samo musi upolować talerz, by zaspokoić swe potrzeby :( 



 Więcej zdjęć już dziś po godzinie 22 na Nala Dogography :)
Na chwilkę obecną plany na wakacje mamy bardzo obszerne; frisbee, startersy, agility... Jednym słowem: "Wakacje pod znakiem Annówki!". Mamy też zamiar zrobić prześwietlenie bioderek i łokci. W planach także jest spotkanie na jednej z wystaw codaczkowej mamy oraz Pani Hodowczyni.

A już za miesiąc do Spodka na Międzynarodówkę.. Stres daje się we znaki kiedy tylko o tym myślę. Ale cóż, żyje się raz. Korzystamy z tego co jest teraz! :)

Kolejny post będzie na temat naszego kolejnego seminarium z Patrycją oraz o nowej koleżance Cody i starej znajomej Lady- Daisy, cavalierce. 

Pozdrawiamy całe grono naszych czytelników i zachęcamy do komentowania, obserwowania !

♥♥♥

sobota, 1 lutego 2014

Annówkowe wrażenia

Przepraszam, że dopiero teraz wrzucam tak bardzo zaległego posta, jednakże ostatnimi czasy nie mam ochoty, by siedzieć przed komputerem. Odkąd ferie się rozpoczęły spędzam z dziewczynami 24 na dobę. Te  dwa tygodnie można określić jako magiczne, bo Annówka ♥ Aktualnie czas spędzamy głównie na klikaniu, agilitowaniu i obikowaniu. Do naszej sztuczkowej listy dołączyły dwie nowe pozycje: cofanie "COF,COF,COF" i kładzenie pyszczka na podłogę lub wskazane przedmioty "head". 

Ale post miał być o Annówce, no nie? 

Wyjechaliśmy w piątek (24 stycznia) w godzinach popołudniowych. Trasa miała nam zająć 5 godzin, ale z powodu GPSa, który zamiast do Annówki miał genialny plan, by wywieźć nas nad Bałtyk, nasza trasa zajęła 7 godzin, jak nie więcej. Gdy weszłam Pensjonatu ujrzałam siedem Bordusiowych mordek i jedną Goldenową. Byłam w siódmym niebie... Borderkowym niebie. 
Szybko zaaklimatyzowałyśmy się w nowym miejscu i poszłyśmy spać. Co z tego, że w pokoju był nasz kennel, jeden z największych na polskim rynku? Co z tego, że w kennelu leżał kocyk i super duże posłanie, skoro można się cisnąć z pańcią na jednym łóżku! I tak też minęła nam pierwsza noc.
Rano przybyła nasza współlokatorka - Kinga. Zdążyłyśmy się tylko poznać w biegu, gdyż ta spieszyła na agilitowe zajęcia. Poszłyśmy na "poranne siusiu", następnie dałam Codzie jeść i sama zeszłam na dół by coś spożyć. Po godzinie musiałyśmy się zebrać, weszłyśmy do samochodu i pojechałyśmy na ujeżdżalnie. Ćwiczyłyśmy w grupie z wujkiem Cody - Piratem i Annówkową pięknością- Cashem. Każdy miał dwa wejścia po kilkanaście minut. Coda jak na dzidzię radziła sobie całkiem nieźle. Wiem, że czeka mnie jeszcze dużo pracy by dorównać chociażby Codulczakowemu wujkowi. 
Po powrocie miałyśmy czas, by bliżej poznać się ze współlokatorami (Kingą, Kluską i Fidem). W Klusce- Bernusiu- urzekł mnie jej spokój i zrównoważenie, jednakże jeśli przyjdzie co do czego, to dostaje takiego napędu na cztery łapy, jak mało który pies. Coda zapewne zapamięta ją jako "ta, z którą tak cudownie mi się spało, gdy człowieki wychodziły coś zjeść". Widać było, że Coda ciut tęskni za Lady, jednak okazało się, iż na Startersach przebywa z nami również Emilka z Primem - Spanielem, którego Coda pokochała. W końcu nic tak bardzo nie cieszy, jak ciąganie Spanieluszka za uszy ♥
Poszłyśmy z Emilką i Kingą porobić zdjęcia psiakom podczas zabawy w lesie. 
Oto efekty:
To zdjęcie autorstwa Emilki:
Coda może wydawać się taka troszkę niewyrośnięta, jednakże powolutku zbliżamy się do 47 cm w kłębie!

A to moje zdjęcia:





Następnie przyszedł czas na klikanie, a później troszkę czasu na odpoczynek. 
W niedzielę za to musieliśmy bardzo wcześnie wstać, gdyż rano odbywały się zawody. Szczerze powiedziawszy biegałyśmy poza konkurencją, bo wszystkie psy były średniozaawansowane, a my dopiero zaczynamy. Nie zmienia to mojego nastawienia do agility. Jestem jak najbardziej pełna energii i chęci do dalszej pracy z Codą i już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty w Annówce. 

W marcu czeka nas Międzynarodowa wystawa w Katowicach, nasz debiut w papisiach.

A! Jeszcze jedno! Wczoraj ten przeuroczy BC obchodził swoje 4 urodzinki! STO LAT FIŚKU ♥



Za to Codulczak kończy dziś 7 miesięcy :)


czwartek, 23 stycznia 2014

Yummy yummy, czyli przechodzimy na BARF ♥

Ostatnio coraz to bardziej zaczęłam powątpiewać w suchą karmę. Co prawda w naszym codziennym życiu nie ma jej zbyt dużo (bo zazwyczaj gotuję dziewczynom ryż z kurczakiem lub inne pyszności), to jednak wpływa na psi organizm. Czytając o psiej diecie wpadłam w końcu na facebookówą grupę BARFiarzy (BARF- psia dieta pojegająca na karmieniu SUROWYM mięsem, warzywami, owocami i NIEGOTOWANYMI kośćmi, w taki sposób, by posiłki były w najwyższym stopniu zbliżone do tego, co je psi przodek- wilk). Po kilku rozmowach z właścicielami psów postanowiłam, że moje psy również będę karmić BARFem. Moja mama była przeciwna, gdyż wciąż wierzyła w mit, iż psy żywione surowym mięsem mogą ugryźć człowieka. Prawda jest taka, że każdy pies może ugryźć człowieka, nawet ten który jest karmiony trawą (dziwny wniosek :D). To czy pies gryzie, czy nie zależy tylko od tego w jakim stopniu jest zsocjalizowany i jak został wychowany. 

Kilka dni temu zamówiłam 23 kg mięsa, kurze łapki i suszone jelita (mniam, mniam) z firmy AS-POL. Co prawda wysyłka jest droga, bo aż 21 zł, ale opłaca się zważając na jakość ich mięsa i to, że jest ono zamrożone. W naszej przesyłce znajdowały się między innymi żwacze, cielęcina, królik, mix owocowo-warzywny, jagnięcina i szyje indycze. Przechodząc na BARF trzeba pamiętać, by zacząć od żwaczy (żołądków z treścią pokarmową), gdyż one przygotowują psa do trawienia surowego mięsa. Ważne jest również to, że BARFny posiłek powinien składać się z 70-80% z mięsa i 20-30% z warzyw. Kolejnym krokiem jest podawanie mięsa z chrząstkami, co przygotuje psa do jedzenia surowych kości.

Plusy BARF:
+ lepszy wygląd włosa
+mniej kamienia nazębnego, który zdzierany jest przez spożyte kości
+rzadsze wizyty u weterynarzy (pies jest lepiej uodporniony)
+psina nie zjada odchodów ani zwłok innych zwierząt, gdyż wszystkie minerały są uzupełnione
+karmiąc psa BARFem oszczędzasz pieniążki na psie zabawki :)

Minusy BARF:
-rozmrożone mięso trochę śmierdzi
-nie wszystkie psy polubią tą dietę
-jeśli jedziemy na jakieś wakacje, to musimy zabrać mrożonki ze sobą

Coda i Lady bardzo dobrze zareagowały pierwszego dnia i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej :)

Więcej o BARFie na BARFnym forum :)